Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1547

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trzeszczenie, dające się słyszeć nad ich głowami, wszedł do zakratowanej komnaty.
— Więc jesteś zadowolony z twej Lorenzy, kochany Balsamo — pytała włoszka.
— O!... — wyjąkał.
— Czegóż się tedy obawiałeś?... powiedz, mów!...
Balsamo złożył ręce i spojrzał na Lorenzę z takim wyrazem przerażenia, że każdy, nie umiejący czytać w jego duszy, nie mógłby sobie żadną miarą zdać z tego sprawy.
— O!... — szeptał — i ja o mało nie zabiłem tego anioła, i ja o mało nie umarłem z rozpaczy, przed rozwiązaniem zagadki: jak być szczęśliwym i potężnym zarazem. Zapomniałem, że granice możliwości sięgają zawsze poza horyzont, zakreślony przez obecny stan nauki i wiedzy, że większość prawd, które są już faktami dowiedzionymi, były początkowo uważane za marzenia i hipotezy; i ja sądziłem, że wiem wszystko a nic nie wiedziałem!
Młoda kobieta uśmiechała się czarująco.
— Lorenzo, Lorenzo — ciągnął dalej Balsamo — spełnił się więc cudowny zamiar Boga, który stworzył niewiastę z ciała mężczyzny i rzekł, że we dwoje jedno tylko serce mieć będą.
Ewa jest wskrzeszoną dla mnie, Ewa która nie będzie myśleć beze mnie, nie będzie czuć beze mnie!... A!... to za wiele szczęścia dla śmiertelnego stworzenia, to też aż upadam pod ciężarem dobroci Twej, Wielki Boże!