Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1549

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pisz abym mogła widzieć w przestworzach przestrzeni i czasu i pocieszasz się, myśląc, że jeśli ja widzieć nie będę, to tamta będzie widziała... ona...
— Co za ona?...
— Kobieta o jasnych włosach: czy chcesz, abym ci powiedziała jej imię?...
— Dobrze.
— Poczekaj... Andrea.
— Taki... tak, ty czytasz moje myśli; ostatnia więc już tylko wątpliwość zamąca mi spokój. Czy to wzrok twej duszy sięga zawsze w przestrzeń, pomimo przeszkód meterjalnych?...
— Zbadaj! proszę cię o to.
— Podaj mi rękę, Lorenzo.
Młoda kobieta pochwyciła namiętnie rękę Balsama.
— Czy możesz mi towarzyszyć?
— Wszędzie!
— Chodź zatem.
Balsamo; wybiegając myślą poza ulicę Saint-Claude, pociągnął Lorenzę za sobą.
— Gdzie jesteśmy? — zapytał.
— Jesteśmy na górze — odrzekła młoda kobieta.
— Tak jest, masz rację — zawołał Balsamo, drżąc z radości — ale co widzisz?
— Przede mną? na prawo? czy na lewo?
— Przed tobą.
— Widzę szeroką dolinę, lasek z jednej, a mia-