Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1486

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Otwórz ją pani sama.
— Nie mam klucza.
— Jakto, przychodzisz pani bez klucza? Przynosisz kasetkę, od której zależy spokój króla i Francji, i zapominasz klucza?!
— Czy tak trudno otworzyć zamek?
— Zapewne że nie, jeśli się go zna dokładnie; oto pęk kluczy, otwierających wszelkie zamki, otwórz pani — odezwał się, przypatrując się bladej, ale spokojnej kobiecie.
— Daj pan — odrzekła.
— Proszę.
Wzięła klucze, rękę miała zimną, jak lód.
— Dlaczegóż nie zabrałaś pani klucza ze sobą?
— Bo właściciel tej kasetki nie rozłączą się z nim nigdy.
— Kim jest ten człowiek, o którym utrzymujesz pani, że jest potężniejszym od króla?
— Kim on jest, nie wiem, jak długo już żyje — nie wiem, od wieków chyba, czyny jego Bóg tylko osądzi.
— Ale nazwisko jego?
— Zmieniał je już dziesięć razy.
— Pod jakim znasz go pani?
— Acharat.
— Gdzie mieszka?
— Ulica Saint...
W tej chwili Lorenza upuściła kasetkę i klucze; wszystkie fibry w niej drżały, chciała odpo-