Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wierz mi, hrabino, że wczoraj ciągle myślałem tylko o tobie.
— Nie wierzę.
— Wieczór wczorajszy wydał mi się wiekiem.
— Najjaśniejszy Panie, wszak ani słowa dotąd nie powiedziałam o wczorajszym wieczorze.
— Wasza Królewska Mość może przecie przepędzać wieczory z kim mu się podoba.
— Z rodziną, tylko z rodziną, hrabino.
— Nawet nie pytałam o to.
— Dlaczegóż to?...
— Byłoby to z mojej strony zupełnie niestosowne.
— Jeżeli więc za to nie gniewasz się na mnie, to powiedz mi w czem zawiniłem, godzi się przecie być sprawiedliwą, hrabino.
— Nie gniewam się, Najjaśniejszy Panie.
— A jednak jesteś nadąsaną.
— Jestem rozgniewaną; to prawda.
— Ale o co? Bo nie dbasz o mnie, Najjaśniejszy Panie.
— Ja?
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie, nie dbasz już o mnie, nie dbasz już o twoją Dubarry! o twoją kochaną Joannę — Joasię — Janinkę, jak mnie nazywałeś. Już ci spowszedniałam...
— Z czegóż to wnosisz?
— Bo mój król, mój kochanek, wtedy przy mnie przebywa, kiedy go od siebie odprawią pani de Grammont i pani de Choiseul.