Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1006

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaliczać się nie będziesz, ponieważ księżna cię zauważyła, ma zamiar zapewne zatrzymać cię przy swojej osobie, powierzając ci jakiś obowiązek; może uczyni z ciebie swoją towarzyszkę, lektorkę, rysować z tobą będzie i rozmawiać; da ci zatem pomieszczenie obok siebie; bardzo być może, że na zebraniach dworskich ukazywać się wcale nie będziesz, co jednak nie przeszkodzi, że wiele osób zazdrościć ci będzie stanowiska! Może cię to trwoży, Andreo?
— Zgadłeś, mój bracie.
— A mniejsza już tam o tę zazdrość i zazdrośników, jakoś sobie z tem poradzimy, postaraj się tylko wyzdrowieć jak najprędzej, a sam cię odwiozę do Trianon. Taki jest rozkaz księżnej — powiedział baron.
— Dobrze, mój ojcze, pojadę.
— Czy ty masz pieniądze, Filipie? — rzekł baron, zwracając się do syna.
— Jeżeli potrzebujesz ich, ojcze, to nie mam ich dosyć, aby ci pożyczyć, jeśli chcesz mi je ofiarować, dziękuję ci, bo mam dosyć na własne potrzeby.
Baron zaśmiał się złośliwie.
— Zapomniałem, że jesteś filozofem... a ty, Andreo, czy także nie potrzebujesz niczego?
— Nie chciałabym narażać cię na wydatki, ojcze.
— Nie jesteśmy już w Taverney, moja droga. Król przysłał mi pięćset luidorów zaliczki... tak mi kazał powiedzieć. Pomyśl o twoich strojach, Andreo.