Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/615

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mis, lecz zechciej się uspokoić, pod tą suknią mam koszulkę drucianą i puginał.
— Odejdź więc, i niech Bóg czuwa nad tobą, jak mawiałem w czasach, gdy byłem jeszcze królem.
Wyszedł Aramis, król odprowadził go do progu. Przechodząc, siał błogosławieństwami, pod któremi chyliły się głowy gwardzistów, majestatycznie przebył przedpokoje, przepełnione żołdactwem, wsiadł do karety, za którą straż podążyła aż stanął przed arcybiskupstwem.
Juxon z wielkim niepokojem oczekiwał jego powrotu.
— I cóż?... — odezwał się spostrzegając Aramisa.
— Otóż — odparł tenże — udało się wszystko według mego życzenia; szpiegi, straże, poplecznicy, wzięli mnie za Waszą Wielebność a król błogosławi Was, oczekując Waszego błogosławieństwa.
— Boże ci dopomóż, mój synu, gdyż przykład twój dodał mi nadziei i odwagi zarazem.
Aramis przebrał się w swoje suknie i płaszcz i wyszedł, zapowiadając Juxonowi, że jeszcze raz do niego się odwoła. Zaledwie kilka kroków uszedł ulicą, zauważył, iż jest śledzony przez człowieka w ogromnym płaszczu; chwycił za sztylet i stanął. Człowiek poszedł prosto ku niemu. Był to Porthos.
— A!.. to ty, przyjacielu!... — rzekł Aramis, wyciągając ku niemu rękę.
— Widzisz — mój kochany, każdy z nas miał swoje posłannictwo: mojem było strzedz ciebie, a więc cię strzegłem. Widziałeś króla?...
— Widziałem... wszystko dobrze idzie... A teraz, nasi przyjaciele, gdzież oni?....
— O jedenastej mamy się zejść w zajeździe.
— Niema więc czasu do stracenia — rzekł Aramis.
Rzeczywiście, na kościele Ś-go Pawła biło w pół do jedenastej. Lecz ponieważ dwaj przyjaciele spieszyli się bardzo, pierwsi stanęli na miejscu.
Zaraz po nich powrócił Athos.
— Wszystko idzie dobrze — rzekł, nie dając im czasu na pytania.
— Co zrobiłeś?... — zagadnął Aramis.
— Mały statek, wąski jak piroga, a jak jaskółka lekki czeka nas w Greanwich, wprost Psiej wyspy. Dostańmy się tylko z królem na pokład, a skorzystamy z odpływu