Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/752

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie spływał z dostateczną szybkością co wskazywało, że go wkrótce zabraknie...
— Niech połowa z was pozostanie przy piecu dla utrzymania ognia, a druga połowa za mną.
Poczem w towarzystwie pięciu robotników pobiegł do zamku; w kilka chwil powrócili wszyscy obładowani naczyniami srebrnemi, cynowemi, miedzianemi, bryłami kruszców lub wyrobów nieukończonych.
Za przykładem Benvenuta wszyscy ciskali do pieca bagate ciężary poznoszone, które ogień chłonął; bronz, ołów, srebro, naczynia proste, cudowne rzeźby, wszystko znikało jakby zniknął sam mistrz gdyby się był rzucił w płomienie.
Dzięki temu zwiększeniu materyału, spiż stał się doskonale płynnym i jakby żałując swego poprzedniego wahania, zaczął się wydobywać z obfitością.
Wtedy jeszcze nastąpiła chwila lękliwego oczekiwania, przemieniła się ona nawet w trwogę, gdy Benvenuto spostrzegł, że spiż zatrzymał się przed otworem modelu; lecz wziąwszy długą tykę wsadził ją wewnątrz modelu i przekonał się, że metal wylał się nawet po za głowę Jowisza.
Wtedy padłszy na kolana złożył dzięki Najwyższemu; dzieło, które miało wybawić Blankę