Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/751

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słupów od pokrycia odlewu, wszyscy się rozpierzchli a wkrótce wracali obładowani drzewem.
— Wybornie, teraz zaś — zawołał Benvenuto — czy zechcecie mnie uważnie słuchać?
— Mów mistrzu — zawołali; będziemy słuchać dopóki nam tchu stanie.
— Wybierajcie dębinę i nakładajcie piec tylko tym drzewem, bo płomień jego jest najżywszy, to lekarstwo skutecznie działać zacznie.
W tej chwili dębina spadła gradem do pieca z taką szybkością, że Benvenuto zawołał: dosyć!
Zapał ożywiający jego duszę, przejmował wszystkich; rozkazy jego, znaki, poruszenia, wszystko było zrozumiane i natychmiast wykonywane.
Pagolo tylko mruczał pod nosem:
— Chcesz wykonać niepodobieństwo mistrzu; jestto opierać się woli Opatrzności...
Na to Cellini odpowiedział spojrzeniem wyrażającem: Nie troszcz się, jeszcześmy z sobą nie skończyli.
Nakoniec metal wrzeć zaczął. Wtedy Benvenuto odetkawszy otwór modelu kazał uderzyć w szczeliny pieca zalepione gliną, co w tej chwili wykonano. Lecz jakby do końca to dzieło olbrzymie miało być podobnem do walki Tytanów, po przebiciu otworów Benvenuto dostrzegł, że metal