Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/516

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Daruj pani, że ci przerywam, lecz dobroć twoja ośmiela mnie do błagania cię o nową, łaskę. Lubo pochodzę z szlachetnej rodziny, jestem tylko biednym i nieznanym młodzieńcem, wychowanym w pracowni złotnika; z tego to przybytku artystycznego ujrzałem się niespodzianie przeniesiony w świetną sferę, wmieszany do losów państw; ja słaby, ujrzałem możnych panów za nieznanych mi nieprzyjaciół, a króla za współzalotnika, a jeszcze jakiego króla pani! Franciszka I-go, to jest najpotężniejszego z władców w chrześciaństwie. W jednej chwili pobratałem się z najznakomitszeini nazwiskami i najświetniejszemi przeznaczeniami; kochałem bez nadziei i byłem kochany bez wzajemności. Iktóż to mnie pokochał, wielki Boże! Ty pani! jedna z najpiękniejszych i najszlachetniejszych dam na ziemi! To wszystko spowodowało we mnie i na około mnie zamęt; to wszystko olśniło mnie, przygniotło, pognębiło. Jestem strwożony jak karzeł, który się obudził wśród olbrzymów; moje myśli mieszają się, nie mogę zdać sobie sprawy z uczuć i wrażeń — błąkam się pomiędzy okropnemi nienawiściami, śród miłości nieprzebłaganej i zaszczytnej dumy. A! dozwól mi pani odetchnąć, zaklinam cię; dozwól rozbitkowi przyjść do siebie, uleczonemu odzyskać siły; czas, jak tuszę, przywróci porzą-