Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/517

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dek w mojej duszy i życiu. Tak pani, zostaw mi czas, i przez litość dziś nie uważaj we mnie jak tylko artystę przychodzącego zapytać, czy lilia się spodobała?
Księżna spojrzała na Askania z zadziwieniem i powątpiewaniem, nie przypuszczała, ażeby ów młodzieniec mógł przemówić w sposób tak poetyczny, poważny i surowy; uczuła się też moralnie zniewoloną, spełnić jego wolę; mówiła więc tylko o lilii, udzielała rad stosownych i pochwał, i przyrzekła nadesłać wkrótce dyament tak potrzebny do zupełnego wykończenia roboty. Askanio podziękowawszy, pożegnał ją, z wszelkiemi oznakami uszanowania i wdzięczności.
— Czy to ten sam Askanio! rzekła do siebie pani d’Etampes po jego odejściu; zdaje się o dziesięć lat starszym. Cóż mu nadać mogło tę nakazującą powagę? Czy cierpienia, czy szczęście? Czy wreszcie był szczerym lub tylko postąpił podług nauki przeklętego Benvenuta? Czy odgrywał rolę wyższości, lub też był powodowany własnem natchnieniem?
Anna nie mogła zdać sobie z tego sprawy. Rodzaj obłędu, który opanowywał wszystkich walczących z Benvenutem, zdawał się i ją, ogarniać pomimo mocy jej umysłu. Użyła ludzi do