Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/493

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W jego niebiańskiem obliczu malowała się smętność ojca zasmuconego i łaskawość monarchy przebaczającego.
Jego czoło jaśniało, lecz usta uśmiechały się.
Był więcej niż wielkim, był dobrym.
— Poczekaj Stefano.
Starłem robotę i w kwadrans pod jej okiem rozpocząłem rysunek oblicza Zbawiciela.
— Czy teraz podobniejszy do twojego objawienia?
— „A tak — odpowiedziała ze łzami; — takim mi się objawił Zbawiciel w godzinie cierpień. Tak, poznaję go teraz w jego postaci majestatycznej, a zarazem pełnej miłosierdzia. Radzę ci przeto postępuj podobnie na przyszłość; nim weźmiesz wosk do ręki, przejmij się myślą; masz w ręku narzędzie, uchwyć uczucie; masz materyał, szukaj duszy; niech twoje palce będą zawsze ulegle myśli, czyli raczej zgodne z nią.”
Takie to były zdania dziecka szesnastoletniego, jakie czerpało w swoim niepospolitym rozsądku.
Będąc sam rozmyślałem nad tem co mówiła, i przyznawałem jej słuszność.