Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/491

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kich doznawałem, widząc cierpienia mojej biednej męczennicy, tak ją bowiem nazywałem.
Rzeczywiście dusza jej skazaną była na ciągłe męki.
Stefana była nieszczęśliwą, nierządne życie ojca i nieoględność jego na przyszłość, przejmowały ją rozpaczą, jedyną jej pociechą była religia; przeto jak wszyscy nieszczęśliwi i ona była pobożną.
Często ją widywałem w kościele klęczącą w zakątku, płaczącą i modlącą się.
Wśród kłopotów domowych na jakie była narażoną rozrzutnością ojca, często się do mnie udawała z zaufaniem i godnością, które mnie zachwycały.
Mówiła do mnie z prostotą właściwą wzniosłym sercom: „Proszę cię Benvenuto, poświęć tę noc na ukończenie relikwiarza lub patyny, bo niema ani grosza w domu.”
Wkrótce przywykłem pokazywać jej każdą robotę przezemnie wykończoną, wtedy udzielała mi rad albo wytykała błędy z zadziwiającą trafnością.
Samotność i cierpienia rozszerzyły zakres jej wiedzy do wysokiego stopnia. Jej zdania proste i głębokie, odkryły mi nie jednę tajemnicę sztuki i przyczyniły się do rozwinięcia nowych pomysłów.