Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/473

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

smutnemu przeznaczeniu, jest nas troje, licząc Boga. Powiedz teraz czybyś wolał abym została żoną Benvenuta raczej jak d’Orbeca? Albo raczej przeniósł abym została oblubienicą Chrystusa? Tak, bądź pewnym Askanio, że jeżeli twoją nie będę, poświęcę się Bogu. Twoją żoną na tym świecie, albo twoją narzeczoną w przyszłym życiu. Oto obietnica jaką ci składam i bądź pewny, że jej dotrzymam.
— Dzięki ci aniele, dzięki! — rzekł Askanio. Zapomnijmy więc o świecie otaczającym, a zjednoczmy życie nasze w tem ustroniu. Blanko, jeszcze mi nie powiedziałaś, że mnie kochasz. Niestety! zdawałoby się, iż jesteś moją, ponieważ nie możesz postąpić inaczej.
— Milcz Askanio! milcz! — rzekła Blanka, czyliż nie chcę uświęcić mojego szczęścia dopełniając powinności. Kocham cię Askanio, kocham!
Zabrakło sił Benvenutemu, upadł na kolana, oparł głowę o drzewo; wzrok jego błędny zwracał się na otaczające przedmioty, słuch tylko z całą duszą natężał ku młodej parze.
— Blanko! — powtarzał Askanio — kocham cię, i mam przeczucie, że będziemy szczęśliwi, gdyż Bóg nie opuści swojego anioła.