Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wola jak przeznaczenie, być może jest tak ślepą jak to ostatnie; zapomni o Askaniu aby myśleć o Blance, odwróci oczy od mężczyzny, którego lubił i zwróci je wyłącznie na kobietę, którą pokochał, gdyż czuję to po sobie, iż pomiędzy nim a tobą, nie wahałbym się na chwilę. Czuję, że poświęciłbym bez wyrzutu przeszłość serca mojego dla jego przyszłości, ziemię dla nieba! Dlaczegóż on miałby inaczej postąpić? jest przecie człowiekiem, wyrzec się zaś miłości swojej, to przechodzi możność ludzką. Będziemy więc walczyć przeciw sobie, lecz czyliż zdołam się mu oprzeć, ja słaby, sam sobie pozostawiony. O! tak, niema środka, bo choć go znienawidzę do tego stopnia jak niegdyś kochałem, nie Blanko, za nic w świecie nie chciałbym wystawić go na męczarnie, które mnie zadał w tym dniu, w którym mi wyznał miłość swoję ku tobie.
Benvenuto niewzruszony jak posąg, stał za drzewem, ocierając zimny pot z czoła i przyciskał drżącą konwulsyjnie rękę do serca.
— Biedny Askanio! drogi przyjacielu — mówiła Blanka, wieleś wycierpiał i wiele jeszcze cierpieć będziesz. Z tem wszystkiem oczekujmy cierpliwie przyszłości. Nie przedstawiajmy sobie przesadnie udręczeń naszych, jeszcze nie wszystko stracone. Ażeby się oprzeć przeciwności losu,