Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przecież prawa — odpowiedział skromnie Prokop.
— Lecz — mówił dalej Ferrant tonem pedanta, nie czas po temu, rozwodzić się nad interesami ubocznemi. „Recto ad terminum camus”. Niech sobie dziś śpi spokojnie nasz wicehrabia, przyjdzie kolej na niego; w obecnej chwili idzie nam o złotnika florenckiego; dla pewności wyprawienia go na tamten świat, postanowiono użyć nas czterech. Bo ściśle biorąc rzeczy, jeden mógłby ten interes załatwić, lecz kapitalizacya będąca raną społeczeństwa, podała myśl podziału korzyści między kilku przyjaciół. Najprzód potrzeba się z nim ułatwić szybko i zręcznie, gdyż to nie jest pospolity człowiek, jakeśmy się mogli przekonać, Fracasso i ja. Nieomieszkajmy zatem natrzeć na niego razem we czterech, a skutek nieomylny nastąpi; spodziewam się, że niebawem nadejdzie. Baczność, krew zimna, rzut oka trafny, trzymać się dobrze na nogach i strzedz się pchnięć szpady na sposób włoski.
— Nie potrzebujesz nas uczyć Ferrancie, rzekł Maledent pogardliwie, jak się zasłaniać i odpierać razy. Pewnej nocy przybyłem w osobistym interesie do pewnego zamku w Burgundyi. Nie mogąc go załatwić tak prędko jak mi się zdawało, zniewolony byłem odłożyć do następnej no-