Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Za dwa talary! Matko Boska! — zawołał Maledent; to się znaczy prowadzić fuszerkę. Proszę cię nie mów nigdy nic podobnego w mojej obecności, bo ktoby słyszał, mógłby mniemać, że i ja podobny tobie jestem.
— Cóż chcesz Maledent — odzywa się melancholijnie Fracasso, w życiu ludzkiem trafiają się rozmaite koleje i bywają chwile, w którychby się zabiło człowieka za kawałek chleba. Lecz wróćmy do głównego przedmiotu. Zdaje mi się mój dobry przyjacielu, że dwieście-pięćdziesiąt talarów jest to dwa razy tyle co sto-dwadzieścia-pięć i moglibyśmy je pozyskać, gdybyśmy się nie podzielili z wicehrabią.
— Mój bracie — odpowiedział poważnie Prokop — zapominasz jak uważam, żeśmy z nim układ zrobili; byłoby to nadużycie dobrej wiary klienta, moim zdaniem rzetelność przedewszystkiem. Należy wyliczyć pięćset talarów wicehrabiemu, lecz „distinguamus:” gdy je schowa do kalety i da nam pokwitowanie jako uczciwym ludziom, nie widzę nic zdrożnego, ażeby się rzucić na niego i odebrać mu talary.
— Dobry pomysł! — odezwał się Ferrant — Prokop okazuje przy znanej rzetelności, zwykłe dary bujnej wyobraźni.
— Mój Boże! cóż dziwnego, uczyłem się