Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/450

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co się tyczy ich powołania, w czasach pokoju Prokop był prawnikiem, Ferrant uchodził: za uczonego, Fracasso był poetą, a Maledent nieukiem.
W czasie walki wszyscy czterej potykali się jak szatani.
Teraz przysłuchajmy się przyjacielskiej i budującej rozmowie, jaką pomiędzy sobą prowadzili.
Z niej bowiem najlepiej ich poznamy, oraz jak wielkie niebezpieczeństwo zagrażało Celliniemu.
— Przynajmniej dzisiaj nie będzie nam zawadzał — mówił Ferrant, ten ryży wicehrabia, który nie dozwoliwszy nam wydobyć szpady z pochwy, zawołał: „nazad dzieci!” podły tchórz, zmuszać nas do ucieczki!
— To dobrze — odpowiedział Fracasso, ale ponieważ teraz nas samych wystawia na niebezpieczeństwo, powinienby także zostawić nam łupy z odniesionego zwycięztwa. Jakież prawo rości sobie ten tchórz do pięciuset talarów złotych. Prawda, ze druga połowa tej sumy nie złą jeszcze jest gratką. Sto dwadzieścia pięć talarów dla każdego i to nie zła nagroda w tych złych czasach, gdy człowiek jest zmuszony zabijać za dwa talary.