Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem, niczem będzie w porównaniu co teraz zrobię. Ta Hebe, którą tak piękną znajdujesz, która istotnie jest mojem arcydziełem, mnie jeszcze nie zadawalnia; mój sen ożywiony stoi obok jej wyobrażenia i zdaje się być sto razy wznioślejszym; lecz będę czekał! będę czekał! Askanio! tysiąc posągów, wszystkie do niej podobne przesuwa się już w mojej myśli. Widzę je, one kiedyś pojawią się.
Teraz czy chcesz Askanio abym ci ukazał mój piękny geniusz natchnienia? on musi tu być jeszcze obok nas. Każdego poranku, w chwili wzniesienia słońca, on mi tam przyświeca. Patrz...
Benvenuto odsunął firankę u okna i wskazał palcem uczniowi ogród małego Nesle.
W jednej z jego alei, Blanka z głową pochyloną i wspartą na wyciągniętej ręce, przechodziła dumając wolnym krokiem.
— Jakże piękna! nieprawdaż? — wyrzekł Benvenuto w uniesieniu. Fidiasz i Michał Anioł nic piękniejszego nie utworzyli, a starożytne posągi zaledwie wyrównywają owej młodej i zachwycającej głowie. A jakże piękna!
— A tak, piękna, bardzo piękna! — wyszeptał Askanio, siadając na krześle bez siły i myśli.
Nastąpiło chwilowe milczenie, wśród które-