Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go Benveuuto rozważał radość swoję, Askanio zaś był pogrążony w rozpaczy.
— Lecz nakoniec, mistrzu, ośmielił się z trwogą wyrzec uczeń — gdzież cię doprowadzi owa namiętność artystyczna? Cóż zamyślasz dalej czynić?
— Askanio — odpowiedział Cellini — ta, która zmarła, nie była moją i nie mogła być moją. Bóg tylko mi ją ukazał i nie wlał w me serce ku niej miłości ludzkiej. Rzecz szczególna, dopiero uczułem czem była dla mnie gdy już zeszła ze świata. W mojem życiu jest ona tylko wznowionem wspomnieniem, błędnym wyobrażeniem. Lecz jeśliś mnie dobrze zrozumiał, Blanka bliżej dotyczę mojego istnienia, mojego serca; śmiem ją kochać, śmiem mówić sobie: ona będzie moją.
— Ona jest córką prewota Paryża — odpowiedział drżąc Askanio.
— Choćby była córką królewską, Askanio, ty wiesz co może wola moja. Dopiąłem wszystkiego com zapragnął, a niczego jeszcze goręcej niepragnąłem. Niewiem jak dojdę celu mojego, lecz ona musi bydź moją żoną.
— Twoją żoną, Blanka, twoją żoną!
— Odwołam się do mojego wielkiego monarchy — mówił dalej Benvenuto — zapełnię mu jeśli zechce, jego Luwr i Chambord posągami.