Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Masz słuszność, Katarzyno, powinnaś słuchać go i odpowiadać mu.
— Jakto? co chcesz mówić?
— Mówię ci abyś go słuchała gdy ci będzie wspominał o miłości, i abyś go nie zrażała. Reszta do mnie należy.
— Ależ...
— Ależ bądź spokojną, mam pewną myśl.
— To co innego. Jednak, spodziewam się, że nie ukarzesz go zbyt surowo, tego biedaka, który zdaje się spowiadać z swoich grzechów gdy mówi: kocham cię. Wypłataj mu dobrego figla jeżeli chcesz, lecz byleby nie swoją szpadą. Proszę o łaskę dla niego.
— Będziesz zadowolona z zemsty, Katarzyno, gdyż ci korzyść przyniesie.
— Jakto?
— Tak, ona ziści twoje najgorętsze życzenia.
— Co chcesz powiedzieć, Benvenuto?
— To moja tajemnica.
— O! gdybyś widział jaką on ma zabawną minę gdy chce być czułym — odrzekło wesoło dziewczę, nie zdolne wytrwać przez pięć minut w smutku. A więc, szkaradniku, to cię interesuje jeszcze, gdy się zalecają twojej śmieszce?