Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Drogi synu — mówił dalej Benvenuto — jeżeli jest czas jeszcze, zerwij te węzły, które skrępowałyby cię na zawsze; znak choroby zostanie, lecz ocalisz przynajmniej od cierpień resztę życia twego.
— A któż powiedział ci, że ją kocham? — zapytał uczeń.
— Jeżeli jej nie kochasz, to chwała Bogu! — rzekł Benvenuto, sądząc, że Askanio przeczy, gdy on zapytywał się tylko. W takim razie bądź ostrożny, gdyż dostrzegłem dziś rano, że ona ciebie kocha.
— Dziś rano? O kimże mówisz? co chcesz powiedzieć?
— O kim mówię? o pani d’Etampes.
— O pani d’Etampes! — odrzekł młodzieniec osłupiały. Lecz mylisz się mistrzu, to niepodobna. Mówisz, że widziałeś, iż pani d’Etampes mię kocha?
— Askanio, mam czterdzieści lat, dosyć żyłem i wiem wiele. Po spojrzeniach, które ta kobieta rzucała na ciebie, po sposobie w jaki potrafiła ukazać ci się, poznałem, że cię kocha, a sądząc z zapału, z jakim broniłeś jej przed chwilą, obawiam się czy jej nie odpłacasz wzajemnością. Ostrzegam cię przeto, Askanio, gdyż w takim razie zguba twoja nieuchronna. Ta miłość jakkol-