Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A nie żalby ci było rodziców, coby zapłakali! — mówiła dalej Blanka, chcąc pomimowoli przeniknąć przeszłość tego życia, którego przyszłość, jak przeczuwała, niejako do niej miała należeć.
— Nie mam ani ojca, ani matki i nikt nie płakałby po mnie, chyba mój mistrz Benvenuto.
— Biedny sierota!
— Dobrze pani mówisz, sierota! Mój ojciec nie kochał mnie nigdy, matkę utraciłem mając lat dziesięć, gdy zaczynałem pojmować jej miłość i odpłacać jej wzajemnością. Mój ojciec!... Lecz po cóż mówię ci o tem pani, cóż cię mogą obchodzić moi rodzice!...
— O! przeciwnie, mów Askanio.
— Wielki Boże! pamiętasz moje nazwisko!
— Mów dalej — rzekła Blanka z cicha, ukrywając rumieniec w obu dłoniach.
— Mój ojciec był złotnikiem; matka także córką złotnika florenckiego, nazwiskiem Rafael del Moro, pochodzącego z szlacheckiej rodziny, gdyż we Włoszech w naszych rzeczpospolitych, praca nie hańbi i ujrzałabyś pani nie jedno starożytne i świetne nazwisko na szyldzie sklepu. Ra-