Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otrzymawszy podobną usługę, brat zostaje moim przyjacielem. Zapytuje mnie z kolei co może zrobić dla mnie. Wyznaję mu, że kocham jego siostrę. Poznaje mnie z nią, ja padam jej do nóg, a wtedy zobaczymy czy ona nie podniesie oczu...
Raz wpadłszy na taką drogę, można się domyśleć, jak daleko wyobraźnia zakochanego zajść może.
Nasz tedy młodzieniec zdziwił się bardzo usłyszawszy godzinę czwartą i widząc, że zmieniają szyldwacha.
Nowy żołnierz rozpoczął wartę a młodzieniec dalej swoję odbywał.
Sposób jej skrócenia zbyt mu się udał, aby miał go zaniechać; dla tego więc rozpoczął znowu swą mowę, na tekst nie mniej obfity od pierwszego.
— Jak ona jest piękna! ile wdzięku w jej poruszeniach! Jaka skromność w całej postawie, jaka czystość rysów! Tylko wielki Leonard de Vinci, lub boski Rafael, byliby godnymi przenieść na swe płótno tę niebiańską istotę. O! czemuż nie jestem malarzem, mój Boże! zamiast być snycerzem, rzeźbiarzem, złotnikiem! Gdybym był malarzem, nie potrzebowałbym mieć ją przed oczyma, by zrobić jej portret. Widziałbym bez ustanku