Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szeństwa nad innemi, które zapewne nic warte nie będą?
Blanka była jak na torturach. Askanio, którego widoki pani Perrine nie bardzo cieszyły, spostrzegł to i przybył na pomoc biednemu dziecięciu, któremu prosta rozmowa była tysiąc razy mniej przykrą, niż ten monolog pani Perrine.
— O! pani — rzekł Askanio — nie odmawiaj mi tej łaski, abym ci przyniósł niektóre z moich prac; zdaje mi się teraz, że dla ciebie je utworzyłem i że tworząc je myślałem o tobie. O! tak wierz mni pani, bo my, artyści, mieszamy niekiedy do złota, srebra i drogich kamieni, nasze własne myśli. W tych dyademach wieńczących wasze głowy, w tych bransoletach, ściskających wasze ręce, w naszyjnikach pieszczących wasze ramiona, w kwiatach, w tych ptakach, w aniołach, w chimerach, które zawieszamy u waszych uszu, składamy niekiedy uszanowanie pełne uwielbienia.
Trzeba nam wyznać, jako historykowi, że na te słodkie słowa, serce Blanki rozpływało się, gdyż Askanio tak długo milczący, odezwał się wreszcie i mówił tak, jak powinien był mówić według jej marzeń; gdyż, nie wznosząc oczu, młoda dziewczyna czuła jego gorące spojrzenie, utkwione w nią a nawet akcent cudzoziemski młodzieńca, udzielał