Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczególnego wdzięku tym słowom nowym i nieznanym Blance.
— O panie — odrzekła zmieszana — wasze piękne dzieła będą mi zapewne na zawsze obce, a przynajmniej nieużyteczne; żyję w samotności, która nie tylko mi nie cięży, ale owszem powiedzieć muszę... lubię ją i chciałabym zawsze tu pozostać; wyznaję jednak, że pragnęłabym zobaczyć pańskie klejnoty, nie dlatego by je włożyć na siebie, lecz aby je podziwiać.
I z obawy, czy nie za wiele powiedziała, a może pragnąc powiedzieć jeszcze więcej, Blanka kończąc te słowa, ukłoniła się i wyszła tak nagle, że w oczach człowieka lepiej obeznanego wyjście to było by po prostu ucieczką.
— A! przecież! — odezwała się pani Perrine, pogodziła się nieco ze strojami. Ale też trzeba prawdę powiedzieć, że posiadasz młodzieńcze dar ujmowania sobie ludzi; najlepszy dowód, że przeciągnąłeś mnie na swoję stronę i na honor! życzę ci, aby pan prewot nie zrobił ci nic złego. Teraz zaś do widzenia, młodzieńcze; powiedz swojemu mistrzowi, aby się miał na ostrożności. Uprzedź go, że pan d’Estourville jest człowiek nieugięty i wiele może u dworu. Jeżeli przeto twój mistrz zechce usłuchać mojej rady, niech się zrzecze Wielkiego Nesle a szczególniej niech