Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znajdowała się piękna Blanka, całe to rusztowanie świetnych marzeń wzniesione przez drogę, runęło jak zamki z obłoków, które lada wietrzyk obala; ujrzał przed sobą, rzeczywistość, a ta nie bardzo go zaspakajała.
Jednak po kilku minutach wahania Askanio pojął, że powinien był cokolwiek bądź przedsięwziąć.
Nic zaś innego nie pozostawało, jak wejść do pałacu.
Postąpił więc aż na próg drzwi i wziął za młotek.
Lecz zaledwie go spuścił, drzwi w tejże samej chwili otworzyły się przypadkiem i ukazał się w nich człowiek trzydziesto letni, wyglądający w połowie na służącego, w połowie na wieśniaka.
Był to ogrodnik pana d’Estourville.
Askanio i ogrodnik cofnęli się nieco w tył.
— Czego pan chcesz? — spytał ogrodnik — do kogo masz interes?
Askanio, postanowiwszy nie cofać się, zebrał całą odwagę i rzekł śmiało:
— Przybywam obejrzeć pałac.
— Jakto, obejrzeć pałac! — zawołał ogrodnik osłupiały — a to w czyjem imieniu?
— W imieniu króla! — rzekł Askanio.