Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/507

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Twoja ucieczka będzie równie gorszącą jak dezercja żołnierza.
— Wytłumacz mi to, panie doktorze.
— Przyszedłeś burzyć do Paryża i chcesz uciekać przed zawaleniem gmachu.
— Bo nie chcę zgnieść moich przyjaciół.
— Nie chcesz raczej być zgnieciony.
— E! — rzekł Billot, — czyż nie wolno myśleć trochę i o sobie.
— Piękne wyrachowanie! Czy to kamienie nie staczają się? czy staczając nie przygniatają uciekających tchórzów?...
— Wiesz pan dobrze, że tchórzem nie jestem wcale.
— Zostaniesz zatem, Billot, bo potrzebuję cię jeszcze.
— Rodzina potrzebuje mnie także.
— Nie ma rodziny ten, kto kocha ojczyznę.
— Ciekawy jestem, czybyś pan to samo powtórzył, gdyby Sebastjan był na miejscu tego młodego człowieka?
I wskazał trupa.
— Billot — odparł ze stoicyzmem Gilbert, syn mój Sebastjan, patrzeć kiedyś będzie na mojego trupa, jak ja patrzę na tego...
— Tem gorzej dla niego, panie doktorze, jeżeli się tak, jak ja patrzę na tego...
— Tem gorzej dla niego, panie doktorze, jeżeli się tak, jak pan zimny okaże.
— Mam nadzieję, że wart będzie więcej ode mnie, że będzie bardziej jeszcze stanowczym, bo dam mu przykład stanowczości.
— Więc chcesz pan, aby dzeicko przyzwyczaiło się widzieć krew płynącą, ażeby w młodym wieku nawykło do pożarów, zaburzeń i napadów nocnych, ażeby przyzwyczaiło się patrzeć na znieważane królowe i na zagrożonych królów, a kiedy będzie zimne i twarde jak miecz — aby miało dla pana miłość i szacunek.
— Nie, nie chcę aby widział to wszystko, i dlatego odesłałem go do Villers-Cotterets, czego dziś żałuję.
— Żałujesz pan dzisiaj?...
— Tak.
— Dlaczego dzisiaj?
— Bo dziś, ujrzałby w praktyce bajkę Lafontaine‘a o lwie i myszy, która dla niego jest bajką tylko.