Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co to jest? spytał p d’Avrigny, któż tam przychodzi?
— Proszę Pana rzekł Józef, to jakiś pań przyjechał i pragnie koniecznie widzieć się z Panem. Powiada, że idzie o szczęście Panny Antoniny: Piotr i Jakób, zaledwo go mogli zatrzymać, chciał wejść mimo ich oświadczenia, że wejść nie wolno. O! idzie tu.
W rzeczy saméj Filip Auvray, wpadł; czerwony i zadyszany, skłonił się Panu d’Avrigny i Antoninie, i podał rękę Amoremu.
Józef, na skinienie P. d’Avrigny oddalił się.
— Ach to ty mój biedny Amory, rzekł, bardzo kontent jestem, żeś mię wyprzedził: przynajmniéj będziesz mógł powiedzieć Panu Hrabiemu de Mengis, w jaki sposób Filip Auvray, naprawia złe, które przez nierozsądek swój popełnia.
Amory spojrzał ukradkiem na Antoninę.
Filip uroczyście postąpił ku p. d’Avrigny.
— Panie, rzekł mu, naprzód przepraszam nieskończenie pana, że ośmieliłem się stanąć przed nim w tak zaniedbanym ubraniu z kapeluszem bez dna; ale wśród okoliczności które mię tu przywiodły, nie mogłem zwlekać ani chwili. — Mam