Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc miłość twoja nie jest marzeniem?
— O! patrz na radość moją — rzekł on.
— O! na łzy moje patrz! rzekła ona.
I przez chwil kilka, tylko wyrazy urwane wydobywały się z piersi, i ręce ściskały się wzajemnie, i wzrok tonął we wzroku; a starzec, co już zstępował do grobu błagał Boga o błogosławieństwo dla tych, co dopiero żyć mieli zacząć na święcie.
— Oszczędzajcie mię, dzieci drogie, rzekł doktór; teraz jestem zupełnie szczęśliwy, bo was zostawiam szczęśliwych. — Ale nie mamy czasu wiele do stracenia, ja też szczególnie; mnie więcéj się może więcéj spieszy niż wam. Ślub wasz będzie w tym miesiącu, ja nie mogę opuścić Ville-d’Avray i nie chcę, ale zostawię Panu de Mengis zupełne pełnomocnictwo, i potrzebne poszlę mu rozporządzenia. Wy myślcie tylko o miłości swéj. Ale, za miesiąc, pierwszego Sierpnia, przywieziesz mi swoją żonę, Amory, i znowu, cały dzień przepędzicie ze mną tak jak dziś.
Amory i Antonina za całą odpowiedź całowali ręce starca i oblewali je łzami.
Ale w téj chwili usłyszeli jakiś szmer w przedpokoju, drzwi się roztworzyły i Józef wszedł.