Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/479

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ostatni ją widzi; rozczulił się, i całując tę rączkę atłasową nie mógł się wstrzymać od kilku frazesów czułych i oderwanych.
— Pani! tyle dobroci.... szczęścia tyle.... Ach! jeśli mi los sprzyjać nie będzie, jeśli ulegnę jutro.... wymawiając imię twoje pani; czy nie poświęcisz mi pani nawzajem jednéj myśli — jednego uśmiechu.... westchnienia jednego?...
— Co pan mówi? pytała Antonina zdziwiona i postraszona zarazem.
Ale Filip ostatni raz kłaniając się, ostatni raz spojrzał na nią, i wyszedł tragicznie nie chcąc mówić więcéj, wyrzucając już sobie i tak, że powiedział za wiele.
Antonina, wiedziona wyłącznie niewieściem przeczuciem poszła tam, gdzie stał Amory z kapeluszem już w ręku, i rzekła mu:
— Jutro, pierwszy czerwca; nie zapomniałeś przypadkiem Amory, że mamy się widzieć u p. d’Avrigny?
— Nie, i owszem, rzekł Amory.
— A więc będziemy tam o 10éj jak zwykle?
— Tak o 10éj rzekł Amory roztargniony. Gdybym jednakże do południa jeszcze nie przybył, po-