Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/467

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podobna długo patrzeć na tyle wdzięków i piękności tyle, i nie zakochać się aż do szaleństwa?
Amory coraz więcéj zamyślony, głowę miał schyloną, rękę na sercu, i milczał i nie odpowiadał na zapytanie; tylko się uśmiechał z lekka, ale uśmiech ten można było uważać za przytłumione westchnienie. Filip czekał jeszcze na odpowiedź kilka sekund, wreszcie widząc że czeka napróżno, mówił daléj uroczystym tonem:
— A teraz powiem ci, poczem twój biedny i słaby przyjaciel poznał, że kocha.
I wtem miejscu Filip jęknął, ale tak serdecznie, że westchnienie jego słuchacza znikło przy takiej energii zupełnie.
— Naprzód, bez mojej woli i wiedzy nogi mig same niosły zawsze w okolicę ulicy Angouleme. Godzien, czy to idąc do sądu, czy wieczorem do teatru, po godzinie jakiéj chodzenia bez celu, zwykle przybywałem przed dom pana d’Avrigny. A jednak nie spodziewałem się widzieć téj, co panowała duszy mojéj, nie miałem żadnego celu i myśli żadnéj nie miałem. Moc jakaś niewidzialna pociągała mię, popychała, prowadziła — a ta moc,