Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pociągała je, jak błędny ogień, w przepaści szaleństwa. — Patrząc ciągle na śmierć i o niéj myśląc jedynie, p. d’Avrigny zaczynał nie pojmować już życia.
1go Maja jednakże p. d’Avrigny, z wielką nad sobą mocą, wypytywał się staranniej niż przedtem o obecne życie siostrzenicy i o plany jéj na przyszłość, jak gdyby czuł, że nie wiele ma czasu do stracenia.
Antonina chciała przerwać tę rozmowę, zawsze dla niéj bolesną, ale p. d’Avrigny nastawał.
— Słuchaj, Antonino, mówił jéj z uśmiechem pogodnym i radosnym, nie łudź się, tak jak ja się już nie łudzę sam. Ja się oddalam ztąd, i dusza moja, co tak się niecierpliwi i spieszy, uprzedza ciało moje, i nieraz opuszczając świat ten przenosi się do innego świata, zapomina o rzeczywistości w marzeniach swoich. Tak, tak jest w rzeczy samej, i ja rad jestem temu. Głowa moja nie zawsze już posłuszna jest woli mój — i to znak śmierci nie dalekiej. Dla tego téż, dopóki jeszcze mam jakąśkolwiek nad nią władzę, chciałbym się zająć losem twoim, ukochana córko siostry mojej, aby matka twoja przyjęła mię z ra-