Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nuże śmiało, niech mi pan to wyzna, ciągnął dalej szybko. Jest to zapewne stara historya. Ma pan więcej w głowie, jak w kieszeni, prawda? — A coby pan na to powiedział, gdybym panu dopomógł do rozpoczęcia praktyki lekarskiej przy Brook-Street?
— Spojrzałem na niego osłupiały ze zdziwienia.
— Niech to będzie panu wiadome, że czynię to nie dla pańskiego, ale dla mego własnego dobra, zawołał. Wyznam panu otwarcie, jaką miałem przy tem myśl, a jeśli się pan na to zgodzi, będę zadowolony. Chciałbym mianowicie umieścić mój mały kapitał i pragnę u pana go złożyć.
— Ale dlaczego? — wybełkotałem.
— Przecież to jest taka dobra spekulacya, jak każda inna, a w każdym razie bezpieczniejsza.
— Czegoż więc pan odemnie żąda?
— To panu wyjaśnię. Ja najmuję dom, urządzam go, płacę służbę i wszystkie wydatki na utrzymanie domu. Pan nie potrzebuje nic więcej czynić, jak tylko siedzieć na fotelu w swym pokoju do przyjęć. Dostanie pan także odemnie pieniądze na wszystkie swoje codzienne wydatki. Zato odda mi pan codziennie trzy czwarte swoich dochodów, resztę zaś pan sobie zatrzyma.