Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czonego już od dwu miesięcy bezustannie dniami i nocami. Lecz chodźmy już do niego, bo wiem, z jaką niecierpliwością panów oczekuje.
Pokój, do którego zostaliśmy wprowadzeni, znajdował się na tem samem piętrze i służył częścią za sypialnię, częścią jako zwykły pokój. Bardzo pięknie urządzony i ubrany kwiatami i bukietami robił bardzo miłe wrażenie. Przy otwartem oknie, przez które płynęło do pokoju miłe powietrze letnie z balsamiczną wonią kwiatów z ogrodu, leżał na sofie młody człowiek, blady i wychudły. Przy nim siedziała młoda dama, która powstała na nasze wejście.
— Czy mam odejść, Percy? — zapytała go.
Percy chwycił jej rękę, by ją zatrzymać.
— Jak się masz, Watsonie? — zapytał mnie przyjaźnie. — Bardzo się zmieniłeś; nigdybym cię z tą brodą nie poznał. Ale sadzę, że i ty mnie tak prędko nie poznałbyś. Ten pan to zapewne twój sławny przyjaciel, Sherlock Holmes?
Przedstawiłem go, poczem usiedliśmy obaj. Młody, tęgi człowiek oddalił się, jego siostra zaś siadła obok chorego, który nie puszczał jej ręki. Była ona nadzwyczaj piękna; silnie zbudowana, ale średniego wzrostu, miała twarz o barwie prawie oliwkowej, wielkie,