Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już zupełna ciemność, gdy Holmes wyszedł z ujeżdżaczem. Nigdy w życiu nie widziałem tak nagłej zmiany, jak ta która zaszła w tak krótkim czasie z Silasem Brownem. Twarz jego przybrała barwę prawie popielatą, pot spływał mu kroplami z czoła, a ręka, w której trzymał jeszcze bicz, nerwowo drżała. Zjadliwy, butny wyraz twarzy i w postawie znikł bez śladu, i wlókł się pokornie za Holmesem, jak pies za swoim panem.
— Pańskie rozkazy będą wypełnione co do joty, mruczał pod nosem.
— To musi się stać bezwarunkowo, powiedział Holmes, ostro patrząc na niego.
— Może pan na mnie liczyć. On tam będzie. Ale czy mam go zmienić, czy też nie?
Holmes namyślał się chwilę, a wreszcie rzekł, śmiejąc się:
— Nie, niech go pan tak zostawi. Ja zresztą napiszę jeszcze o tem do pana. Ale żadnego niech pan nie używa podstępu, bo...
— Może mi pan zawierzyć!
— Musi pan odtąd na niego uważać, jak na swego własnego.
— Może pan być tego pewny!
— Tak się spodziewam. Usłyszysz pan jeszcze wkrótce o mnie.
Po tych słowach Holmes odwrócił się od niego, nie spojrzawszy nawet na jego wycią-