Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Phelps podniósł pokrywkę i krzyknął, patrząc blady z przerażenia na półmisek. Na półmisku leżał zwój szaroniebieskiego papieru. Chwycił go w rękę, pożerał prawie oczyma, przycisnął do serca, a wreszcie począł tańczyć jak opętany po pokoju i prawie płakać z radości. Opadł wreszcie na fotel i był tak wyczerpany i osłabiony tem nagłem wzruszeniem, że musieliśmy mu wlać do ust parę łyżek wódki, by go uchronić od zemdlenia.
— Niech się pan uspokoi — rzekł Holmes, klepiąc go łagodnie po plecach. To było niemądrze z mej strony tak pana przerazić; lecz niech się pan zapyta Watsona, że nie mogę się powstrzymać, gdzie chodzi o wywołanie dramatycznej sceny.
Phelps chwycił go za rękę i w uniesieniu ucałował. — Niech pana Bóg błogosławi — zawołał, za to, że mi pan cześć uratował.
— Moja również była tu wystawiona na niebezpieczeństwo, odparł Holmes; dla mnie niepowodzenie jest równie przykre jak dla pana niewypełnienie obowiązku.
Phelps ukrył troskliwie cenny dokument w kieszeni.
— Nie chcę panu przerywać śniadania, rzekł, a jednak umieram z ciekawości dowiedzenia się, w jaki sposób odzyskał pan ten dokument, i gdzie on był ukryty.