Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Po śniadaniu, mój kochany Watsonie. Zważ, że dziś rano trzydzieści mil oddychałem świeżem powietrzem Surreyu. Czy przyszła odpowiedź na mój inserat? Nie? — Nie zawsze wszystko się powiedzi.
Stół był już nakryty, a właśnie, gdy chciałem dzwonić, weszła do pokoju pani Hudson z kawą i herbatą na tacy. W parę minut przyniosła parę przykrytych półmisków i zasiedliśmy do stołu, Holmes głodny jak kruk, ja zaciekawiony, a Phelps w największem przygnębieniu.
— Pani Hudson znakomicie się wywiązała ze swego zadania, — rzekł Holmes podnosząc pokrywkę półmiska, na którym był paprykasz z kury. Kuchnia jej jest wprawdzie ograniczona, ale wie dobrze, co należy do dobrego śniadania. — Co tam masz, Watson?
— Szynkę i jaja.
— Dobrze. Co pan pozwoli, panie Phelps, proszę.
— Dziękuję, nie mogę nic jeść — odrzekł.
— Dlaczego? Niech pan spróbuje może z tego półmiska, co przed panem stoi.
— Dziękuję bardzo, ale doprawdy nie mogę.
— Dobrze więc, rzekł Holmes ze znaczącym uśmiechem. Czy mogę pana prosić, żeby mi go pan podał?