Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czasie małżeństwo to się rozeszło i na jakiś czas wszystko ucichło.
Lecz niedługo przed moją podróżą do Afryki, otrzymałem od Cullingworth’a telegram, w którym błagał mnie o odwiedzenie go w Bristolu, dodając, że potrzebuje mej rady. Ja byłem wtedy w Birmingham, więc uczyniłem zadość jego prośbie bez zwłoki. Przybywszy do Bristolu, znalazłem go w wielkim i pięknym domu i zaraz musiałem wysłuchać jego żałosnej historji; rozpoczął on praktykę na wielką skalę w nadziei, że pacjenci jego ojca będą korzystać z jego usług. Okazało się jednak inaczej; pacjentów nie było, pieniądze się rozeszły, a wierzyciele oblęgali go ze wszech stron. Co robić? Przez dwa dni podejmował mnie iście po królewsku, gdyż nawet w największych kłopotach człowiek ten musiał się bawić i żyć szeroko. Jedyna rada, jaką mu mogłem dać, był układ z wierzycielami. Jak się później dowiedziałem, zebrał on wszystkich wierzycieli razem, wygłosił do nich długą mowę pełną uczucia, wzruszył ich niemal do łez wymownym opisem swej niezasłużonej doli i swej walki z przeciwnościami i uzyskał od nich jednomyślną zgodę na spłacenie długów wtedy, kiedy będzie mógł. To był jego sposób postępowania, który nikogo więcej nie bawił tak, jak jego samego.
W parę miesięcy po powrocie z Afryki, otrzymałem znowu telegram — człowiek ten prawie nigdy nie pisał, zawsze telegrafował — który brzmiał mniej więcej tak: „Zacząłem tu praktykę w czerwcu zeszłego roku. Powodzenie kolosalne. Przyjedź najbliższym