Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pociągiem. Dość miejsca na dwóch. Świetne warunki“. Telegram był z Plymouth. Drugi z kolei telegram zwymyślał mnie za zwłokę i gwarantował trzysta funtów w pierwszym roku. Ponieważ to brzmiało zachęcająco, więc pojechałem.
Wypadki następnych sześciu tygodni późnej wiosny i wczesnego lata 1882 roku, nadają się bardziej do jakiejś humorystycznej powieści, niż do poważnej, prawdomównej kroniki. Warunki jakie zastałem w Plymouth były niewiarogodne. W krótkim czasie człowiek ten, pół-genjusz i pół-znachor, zdołał wyrobić sobie praktykę, która mu przynosiła dobrych kilka tysięcy funtów w gotówce. „Bezpłatne porady — lekarstwa na miejscu“ — to było jego hasło, że zaś kazał sobie dobrze płacić za lekarstwa, więc w rezultacie bezpłatne porady się opłacały. Używał on narkotyków w sposób nadmierny i ryzykowny, lecz z bardzo dodatniemi wynikami. Pamiętam wypadek, w którym wodna puchlina ustąpiła zupełnie pod wpływem sporej dozy jakiegoś olejku; wieść o tem rozeszła się z szybkością błyskawicy. Ludzie przybywali z odległości 20 i 30 mil, tak, że nie tylko jego pokój przyjęć, lecz schody i korytarze były pełne pacjentów. Jego stosunek do nich był nadzwyczajny. Krzyczał on i wrzeszczał, ryczał ze śmiechu, beształ, żartował, popychał, czasem wypędzał na ulicę, czasem przemawiał do wszystkich ze szczytu klatki schodowej. Pół dnia spędzone z nim wśród pacjentów, bawiło więcej niż najlepsza pantomina, tak, że człowiek czuł się osłabionym ze śmiechu. Miał on pod ręką stary, zniszczony tom Pra-