Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych emigrantów do powrotu do ojczyzny. Miałem sumienie czyste; tylko miłość ojczyzny, a nie żadne niskie i egoistyczne pobudki skłoniły mnie do tego postępowania. A jednak czułem się zawstydzony i upokorzony, gdy szedłem po sali tuż za Napoleonem. Zdawało mi się, że jestem jeńcem, który, przykuty do rydwanu zwycięzcy musi mu wszędzie towarzyszyć.
Niezadowolenie i zawstydzenie moje wzrastało jeszcze wskutek oburzającego zachowywania się Napoleona. Mój nowy władca był nadzwyczaj brutalny, nietylko dla swoich dworzan, ale nawet dla kobiet. Jak sam mówił, czuł się zawsze i wszędzie samowładnym panem, sądził tedy, że jest wolny od obowiązków grzeczności wobec płci słabej, do których się poczuwali inni panujący. Ludwik XIV nie obawiał się poniżyć przed kobieta, którą kochał; Napoleon zaś nie zgodził się na to nigdy, uważał bowiem takie poniżenie, choćby przemijające i konwencjonalne, za uchybienie wobec swej absolutnej władzy. Galanterja należała do owych towarzyskich zwyczajów, których potrzeby żadną miarą nie uznawał.
Wobec swoich żołnierzy był uprzejmy i miał dla każdego z nich w pogotowiu skinięcie głowy lub jakiś łaskawy żart. Także do sióstr swoich przemówił kilka słów, ale tonem szorstkim, jakim wachmistrz przemawia do rekrutów. Wobec cesarzowej jednak dał swobodny upust swemu złemu humorowi i wylał na nią całą żółć swoją.
— Wiesz, Józefino, że nie nie lubię tej agrafy w twoich włosach — rzekł do niej kwaśnym tonem. — Kobiety nie myślą o niczem innem, jak tylko o swoich strojach, a nawet i w tym względzie brak im dobrego smaku. Gdy jeszcze raz zobaczę u ciebie coś podobnego, wrzucę je w ogień, jak niedawno temu twój szal.