Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozpłynie się w nicość. Wypowiada te swoje przewidywania bez ogródek.
To mówi cesarz o tych złowrogich przeczuciach matki?
— Czasem się gniewa, to znów się śmieje. No i cóż panie marszałku Murat, kiedy będziemy galopowali po plantacjach chmielowych księcia Kent?
Sławny generał stanął przed nami i uścisnął dłoń panu de Caulaincourt. Niktby nie był poznał po nim syna oberżysty. Jego wysoka, majestatyczna postać, wytworna twarz i wielkie, piękne oczy, patrzące z wyrazem dumy, obudziłyby podziw w każdem towarzystwie. Kędzierzawe włosy i pełne karminowe usta dopełniały męskiej piękności młodego marszałka, nadając obliczu jego piękno indywidualności i energji, bez którego rysy twarzy, zbyt regularne, wydają się bezduszne.
— Teren ten ma być bardzo lichy dla kawalerji — rzekł. — Same płoty i rowy. Drogi są wprawdzie dość dobre, ale pola wprost niemożliwe. Spodziewam się jednak, że wyruszymy niedługo, panie de Caulaincourt, inaczej nasi żołnierze przemienią się wszyscy w ogrodników. Już dzisiaj troszczą się więcej o łopaty i konewki do polewania kwiatów, aniżeli o swoje szable i konie. Staną się wnet tak ociężali, jak worki z ołowiem i nie potrafią wyskoczyć na siodło.
— Słyszę, że armja ma jutro wsiadać na okręty.
— Ale wkrótce znów z nich wysiądzie i to na naszem wybrzeżu. Pan wie o tem tak samo dobrze, jak ja, panie de Laval. Dopóki Villeneuve nie rozpędzi floty angielskiej na wszystkie cztery strony, nic możemy w Anglji wylądować.
— Constant opowiada, że Napoleon dziś rano, ubierając się, nieustannie gwizdał naszą starą piosnkę