Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podejrzane. Dlaczego on zresztą chodzi tak nerwowo po pokoju?
— E, to nic nie znaczy. Podobnie czyni wiele ludzi, gdy muszą uczyć się czegoś na pamięć.
— Zauważyłeś, z jaką niechęcią patrzył on na nas?
— Ty byś to samo uczynił, gdyby cię niespodzianie napadło kilku ludzi w chwili, gdy masz egzamin za pasem i każda minuta jest ci drogą. Nie, w tem niema stanowczo nic dziwnego. Co zaś do jego ołówka i scyzoryka, to wydają mi się najmniej podejrzane. Ale z tamtym nie wszystko jest w porządku.
— Z którym tamtym?
— No ze służącym, Bannistrem. Że on do tego rękę przyłożył, to rzecz pewna.
— On wywarł na mnie wrażenie bardzo porządnego człowieka.
— Na mnie również, ale to niema nic do rzeczy. Zresztą..... oto sklep przyborów piśmiennych i tu rozpoczniemy poszukiwania.
W całem mieście było tylko cztery podobne sklepy. W każdym z nich Holmes pokazywał ostrużeliny ołówka, obiecując dobrze zapłacić za taki sam, jak tamten. Wszędzie jednakże odpowiadano odmownie, twierdząc, że ołówki takiej niezwykłej grubości rzadko kto kupuje. Mój przyjaciel, mimo niepomyślnych wyników poszukiwań, nie martwił się, a tylko wzruszał ramionami, okazując zdziwienie w sposób dosyć komiczny.