Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Na miłość Boską, panie Holmes, nie spodziewałem się tego po panu. Jak można pozostawić mnie w takim kłopocie, bez żadnej porady, żadnego wyjaśnienia. Jutro egzamin, a nie mogę przecież dopuścić do niego wobec tego, co stało. Pan musi zrozumieć moje rozpaczliwe położenie i.....
— Na razie nie da się tu nic zrobić. Przyjdę do pana jutro rano i pomówimy o tem obszerniej. Możliwe, że będę mógł panu coś stanowczego powiedzieć i wskazać jakieś wyjście. Tymczasem niech wszystko zostanie, jak było.
— Dobrze, zastosuję się.
— Niech pan będzie zupełnie spokojny; musimy z pewnością znaleźć wyjście. Pozwól mi pan tylko zabrać te bryłki pozostawione przez sprawcę i kartki korekty. Do widzenia.
Gdyśmy zeszli na dziedziniec, spojrzeliśmy jeszcze raz w okna trzech pokoi. Indyanin przechadzał się po pokoju tam i napowrót. Tamtych nie można było zauważyć.
— No, Watsonie, co myślisz o tem wszystkiem — zapytał mnie Holmes, gdyśmy się znaleźli na ulicy. — Interesująca łamigłówka, nieprawdaż? Masz trzech chłopaczków; jeden z nich z pewnością nabroił, no i radź tu. Jak ty myślisz, który z nich, co?
— Ten z trzeciego piętra, który tak klął, a którego profesor jak najgorzej przytem scharakteryzował. Ale zachowanie się Indyanina jest także