Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Co ich powstrzymuje od podchodzenia z tej strony?“
„Nic zupełnie“ — odpowiedział Cecil Brown swoim sennym głosem. — „Nic, prócz strachu.“
„Zbliżyć się byłoby rzeczą całkiem prostą. Trudność leżałaby w odwrocie. Nie łatwo by im przyszło wycofać się, gdyby ich wielbłądy się pomęczyły, a załoga Wady Halfa puściła za nimi w pogoń na wypoczętych zwierzętach. Rozumieją to tak dobrze, jak i my i dlatego nie próbują“.
„Niezbyt to pewne liczyć na strach derwiszów“ — zauważył Brown. — „Musimy uświadomić sobie, że nie kierują się oni temi samemi pobudkami, co inni ludzie. Wielu z nich lęka się śmierci, ale wszyscy bezwzględnie i niezachwianie wierzą w przeznaczenie. Są oni reductio ad absurdum wszelakiej bigoterji, — dowodem, jak ona nieomylnie prowadzi do zupełnego barbarzyństwa.
„Czy pan sądzi, że oni są naprawdę nie bezpieczni dla Egiptu“ — pytał amerykanin. — „O ile słyszałem, panują w tej sprawie różne przekonania. Pan Fardet, naprzykład, nie zdaje się mniemać, jakoby groźba była poważna“.
„Nie jestem człowiekiem bogatym“ — odpowiedział pułkownik po krótkiem milczeniu — ale gotów jestem ręczyć wszystkiem, co po-