Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Napoleon podług swego zwyczaju chodził po pokoju w dziwacznym kostjumie, który nosił zawsze przed włożeniem munduru, a który składał się ze spodni i kurtki białej, z czerwonych tureckich pantofli i fularu jedwabnego, zawiązanego na głowie.
Podobny był do plantatora na Antylach.
Kąpał się przed chwilą i bił od niego silny zapach lawendy i wody kolońskiej; humor miał doskonały.
Nie mogłem pojąć doprawdy, patrząc na te usta uśmiechnięte, niebieskie oczy pogodne, takie spokojne, że to ten sam człowiek, który trzy dni temu, przeszedł jak huragan wśród swoich dworzan, pozostawiając za sobą oczy łez pełne, serca wezbrane goryczą.
Józefina, blade odbicie męża, wydawała się także bardzo wesoła.
A więc dwie twarze życzliwe zwróciły się w moją stronę, kiedy zostałem wprowadzony przed oblicza ich cesarskich mości.
— Winszuję ci panie de Laval — rzekł Napoleon — dobrze zacząłeś... Savary opowiedział mi wszystko. Bardzo zręcznie rzecz cała była przeprowadzona. Ja nie mam czasu zajmować się temi historjami, w dodatku, mówiąc między nami, mają one dla mnie znaczenie drugorzędne... Moja żona tem się troszczy... Spodziewam się, że lepiej będzie spała, wiedząc, iż nie potrzebuje obawiać się Toussac’a.
— Oh! ten Toussac, to potwór! — zawołała cesarzowa drżąc cała. Pomyśl tylko, gdyby mu się udało dostać do ciebie!...
— Ba! a moja gwiazda — odpowiedział Napoleon — ona mnie nie zawiedzie... Nie, nic mi się nie stanie przed czasem z góry napisanym. Jestem fatalistą, jak Arab...
— Więc na co te wszystkie wojny? — zapytała Józefina.
— Dlatego, że takie jest moje przeznaczenie. Przyszedłem na świat z umysłem zdolnym tworzyć olbrzymie proje-