Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podniósł oczy na swego zwierzchnika i błysnęła mu nagła myśl do głowy. Postanowił w tej chwili zbadać, czy doktór posiada istotnie skłonności filantropijne.
— Proszę mi wybaczyć, panie doktorze, ale mam do pana wielką prośbę — rzekł, wstając.
Na twarzy doktora odmalował się wyraz niewiele obiecujący. Ściągnął usta i spuścił oczy. Potem zapytał.
— Czem panu mogę służyć, mister Monthomeri?
— Pan wie zapewne, że pozostał mi jeszcze rok do ukończenia uniwersytetu?
— Tak, mówił mi pan kiedyś.
— To dla mnie bardzo ważne, sir.
— Rzecz zupełnie zrozumiała.
— Panie doktorze, za naukę będę zmuszony zapłacić sześćdziesiąt funtów.
— Mister Monthomeri, nie mam czasu: muszę jechać do chorego.
— Na jedną chwilkę, sir... chciałem prosić o pożyczenie mi tych pieniędzy... ja panu dam weksel i procenty uiszczę. Zapewniam pana, sir, że oddam dług, albo odrobię tę należność po ukończeniu kursu.
Doktór zacisnął usta aż do przesady. W oczach jego zwróconych teraz na studenta błyskało gniewne niezadowolenie.