Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lecz zgoła nie ten melancholijny widok napawał smutkiem pomocnika doktora Oldakra. Przygnębienie jego i apatję wywołały zgoła inne okoliczności. Oto zbliżał się okres zimowy i chwila, kiedy trzeba było wyjechać do Londynu i powrócić na uniwersytet, gdzie jeszcze rok pozostał do ukończenia studjów i otrzymania dyplomu. Lecz... Robert Monthomeri nie miał środków na opłacenie nauki i — co gorsza — nie wiedział, skąd wziąć pieniędzy. Potrzeba mu było ni mniej ni więcej tylko sześćdziesiąt funtów. To nie żarty — sześćdziesiąt funtów! Zdobycie sześćdziesięciu jest tyle prawdopodobne, co zdobycie tysiąca, bo takiaj sumy nikt nie da.
Posępne rozmyślanie Roberta przerwało zjawienie się doktora Oldakra. Był to wysoki, gładko wygolony, elegancki pan z przesadnemi manjerami i szlachetno-surowym wyrazem twarzy. Zamożność i praktyka czyniła go zależnym od duchowieństwa, więc starał się o takie zachowanie, jakie było mu potrzebne do przypodobania się swym protektorom. Doktór Oldakr zachowywał pozory najwyższej godności i wymagał tego od swych podwładnych. Jego wygląd zewnętrzny i sposób wymowy nacechowane były pewną nieokreśloną wspaniałomyślnością.
Pogrążony w myślach o przyszłości student