Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w okolicy oka, Monthomeri zaś prezentował dwa czy trzy sińce. Twarz jego przybrała wyraz srogi, oczy miał błędne, na policzkach wystąpiły jaskrawe czerwone plamy od wypitej wódki. Stał naprzeciwko swego rywala, chwiejąc się nieznacznie. Wszyscy widzieli aż nazbyt wyraźnie, że młody zapaśnik wyczerpał się zupełnie. Jedno uderzenie wystarczało, aby go zwalić z nóg. Zdobywał się na uderzenia tak słabe, że były one dla Mistrza nieszkodliwe zupełnie.
Ale krytyczny moment walki nastąpił. To starcie musiało rozstrzygnąć sprawę. Widzowie mieli pewność, że mistrz zwycięży. Rozległy się zewsząd uporczywe krzyki:
— Na ziemię go! Bij go dobrze!
Tym razem nawet surowy Steplton nie mógł opanować rozgorączkowanego tłumu.
Tłum jednak zawiódł się. Monthomeri ani myślał o przegranej i nadal zajmował pozycję wyczekującą, aż wreszcie sprzyjająca chwila nadeszła.
Wszak nie napróżno dostał nauczkę od swego bardziej doświadczonego przeciwnika. Czemuż nie popróbować szczęścia? Może uda się wciągnąć Mistrza w zasadzkę w ten sposób, w jaki on to robił?