Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Siły Monthomeri były wyczerpane, ale nie w tym stopniu, jak to mniemali widzowie. Otuchy dodawała mu wódka, więc czuł, że przy sposobności dokona czegoś niezwykłego.
I oto zaczął rzucać się po arenie naoślep, doskonale udając zwyciężonego. Mistrz był pewny własnej wygranej i wyładował całą swą niepospolitą enrgję, chcąc przyspieszyć ostatecznie zakończenie walki. Zaczął więc bez wytchnienia atakować studenta, wpędzając go na sznury i wymierzał na prawo i na lewo swoje straszliwe uderzenia. Lecz Monthomeri był nazbyt ostrożny, aby wpaść pod jedno z takich uderzeń. Wykręcał się zwinnie i udawał w międzyczasie roztargnienie i beznadziejną rezygnację.
Mistrz zmęczył się i, ponieważ nie groziło mu już niebezpieczeństwo ze strony tak słabego przeciwnika, spuścił na krótką chwilę rękę. Z tego właśnie momentu skorzystał Monthomeri i nagle w powietrzu błysnęła jego prawa ręka.
Ten cios był wspaniały! Prosty, klasyczny, mocny, skupiający w sobie całą muskulaturę ciała. Uderzenie to ugodziło Mistrza akurat w miejsce najboleśniejsze, a mianowicie, w sam środek niegolonego podbródka. Tego rodzaju uderzenia mają moc decydującą. Nie wytrzyma ich ciosu żaden człowiek najbardziej silny i najlepiej zbudo-