Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cóż to były za uderzenia! Jeden cios z ręki Kraghsa był więcej wart, niż trzy studenta. Monthomeri wiedział doskonale, że bez rękawic nie mógłby wytrzymać już po trzech starciach z przeciwnikiem.
Nastąpiło dziesiąte spotkanie, zatem połowa walki dobiegała końca. Stawka obecnie wynosiła trzy na jeden, ponieważ champion Wilsona przeszedł wszelkie oczekiwanie. Ale znawcy boksu tzymali po stronie Mistrza. Przedewszystkiem cenili w nim doświadczonego szermierza i byli pewni, że wreszcie spełni on swe zadanie. Barton zbliżył się do Monthomeri i szepnął:
— Miej się na ostrożności, młodzieńcze, pamiętaj! On ci teraz spłata figla.
Ale Monthomeri miał wrażenie, że jego przeciwnik zmęczył się ostatecznie. I rzeczywiście, Mistrz był jakiś ospały, nieuważny i coraz opuszczał ręce. Widocznie górowała nad nim młodość i zdrowie. Monthomeri rzucił się naprzód i poprowadził piękną walkę lewą ręką. Mistrz bronił się, nie zdobywając się na jakikolwiek czyn stanowczy. Monthomeri znów napadł go i znowu jego strona przeważyła. Wówczas spróbował zajść z prawej strony. Mistrz wykonał ruch do uderzenia z dołu.
— Za nizko! Za bardzo nizko! Błąd! Błąd! — krzyknęło tysiąc głosów.
Steplton objął salę wzrokiem ironicznym.